— Ona mu przesyła całusy i gryzie paznogcie.
— Do dyabła!
— Właśnie to samo, Mości książę, myślałem.
— Musi my napad wytrzymać, nieprawdaż?
— Nieinaczej; żądaj dziesięć za sto, ona ci da tylko pięć.
— Jakto, więc mnie sądzisz tak słabym?...
— Dla czego Monsoreau nie powrócił?
— Musi być w Meridor. Obejdzie się bez niego.
— Jej królewska mość królowa-matka przybywa! — wołał odźwierny.
Katarzyna blada, czarno ubrana, ukazała się na progu.
Książę Andegaweński niby chciał się podnieść, lecz Katarzyna ze zwinnością, jakiej po wieku jej spodziewać się nie było można, rzuciła się w objęcia syna i okryła go pocałunkami.
— Udusi go! — pomyślał Bussy.
Nie dosyć, rozpłakała się.
— Niewierzmy jej — rzekł cicho Entraguet do pana Ribeirac; za każdą łzę krwią każę zapłacić.
Katarzyna skończywszy czułe uściśnienia, usiadła w nogach łóżka; Bussy dał znak i obecni
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/997
Ta strona została przepisana.