— Zły.
— A jednakże go jesz.
— Mam w tém racyą.
— Jaką?
— Potrzebę przyzwyczajenia się, moje jutrzejsze śniadanie będzie nie tak złe, mój obiad może będzie jeszcze lepszy, a za powrotem do domu, moje pożywienie zdawać mi się będzie wyśmienite.
— Wielki z pana filozof.
— Wiem o tém.
— Gdy woźnica zupełnie ukończył obiad, wsadził naszych podróżnych do powozu.
— Van-Dick zajął swoje dwa miejsca w karecie, wyjął zwolna fajkę, napełnił ją tytoniem, dotknął do ust, jak prawdziwy palacz, i skrzesawszy ogień, zapalił ją.
Czy dym panu nie szkodzi? rzekł do Tristana, gdy tytoń zajął się od ognia.
Następnie oparł się o poduszki licho wysłanego powozu i w postawie trudnéj do opisania, wciągał i wypuszczał dym z swej fajki. Tristan patrzył z podziweniem na tego człowieka, dzień zaczął się mieć ku schyłkowi, zachód słońca odbijał się czerwono, mgła przejrzysta zachodziła na pola, jako posłanniczka nocy, a powie-
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1006
Ta strona została przepisana.