połowę wzroku w chwilach złości lub gniewu. Usta odpowiadały zupełnie powiekom, to jest, że czasami były wilgotne i uśmiech na nich szczery, ale częściej, gdy pani Van-Dick zapomniała o przymusie, stawały się suche i uszczypliwe. Czoło miała wysokie, wązkie, okrągłe i błyszczące; i to jedno w całéj twarzy Eufrozyny było najwięcéj pospolite. Zdawało się, że pod tą jędrną skórą, krew szybko krążyła; ramiona miała okrągłe, co się nazywa piękne, ale których nie można było nazwać że są pięknie utoczone. Ruchy jéj były pospolite, ręce nie odznaczające się i niezgrabne. Pani Van-Dick prawie zawsze chodziła wygorsowana, ubierała się bez gustu, a zdawała się być przekonaną, że niema nad nią piękniejszéj.
Zresztą, jakiś rodzaj rozwiązłości zwierzęcej, już z natury pochodzącéj, bez ducha i bez woni, owionął całą jéj osobę. Mogła mieć lat trzydzieści pięć, a jednak mogła się podobać człowiekowi pospolitemu, który się myli i bierze gorącą krew za entuzyazm serca.
Była wymuszona, i starała się ukryć pod manierami wytwornemi, to co miała nie naturalnego i rażącego, tak, jak starała się ukryć pod blanszem zbytnią czerwoność twarzy; ta krew
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1037
Ta strona została przepisana.