Ta strona została przepisana.
VI.
PRZEDNIE ZĘBY.
Jednym tchem wróciłem do Paryża.
Gdyby jeszcze klasztory istniały, byłbym pewno został trapisty albo kamedułem.
„Przebacz pan, przerwał Tristan. Nic nie może być bardziéj melancholicznem, jak to co mi pan opowiedziałeś, to wielka prawda, zdaję mi się jednak, że za dużo czasu tracimy; zostawiłem u siebie list, w którym donoszę o śmierci mojjé i w którym wymieniam las Buonski, jako miejsce gdzie mam sobie życie