— Otóż! mówiła pani Van-Dick, biorąc za rękę professora, tak przychodzisz na schadzkę którąś sam naznaczył.
— Którąm ja naznaczył?... zapytał Tristan.
— Tak, którąś naznaczył, albo raczéj którą ci naznaczono, a wówczas to jeszcze gorzéj, żeś nie dotrzymał słowa. Obawiałam się czyś nie zasłabł, byłam bardzo niespokojną.
— Pani....
— Czy mnie pan zrozumiałeś?
— Doskonałe.
— A zatém dla czego to milczenie z twojéj strony? Odpowiedz pan, czy ci mam jeszcze raz powiedziéć, że cię kocham?
Jak widzimy w tym ostatnim napadzie Eufrozyna tak silny cios wymierzyła, że uchylenie się od niego było nadzwyczaj trudném.
Tristan już miał odpowiedziéć, ale Eufrozyna go ubiegła, mówiąc:
— Wiem że mi pan odpowiesz jakąś niegodną wymówką; obawa żeby nie być dostrzeżonym lub nie zostać kochanym. Tacy to wy mężczyźni jesteście... Kobieta która was kocha musi się wyzuć z całego wstydu, i nim dojdzie do waszego serca, musi uledz waszéj próżności. Otóż Tristanie, ciągnęła daléj pani Van-Dick
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1197
Ta strona została przepisana.