— Jakaś nadzwyczajna skłonność jaką powziąłem dla niego, szacunek jaki mam dla uczuć szczerych, i postanowienie powzięte przeżeranie, poświęcenie się dla szczęścia tego, którego kocham.
— Nierozsądny! rzekła po cichu Eufrozyna.
— A teraz, pani, potém wszystkiém co zaszło, rozumiem, że mi tylko pozostaje opuścić dom, w który mimowolnie wniosłem niepokój i z którego wyjdę, zachowując, jeżeli nie przyjaźń dla pani, która mi była bardzo drogą, to szacunek, którego mi pani odmówić nie możesz.
Poczém, Tristan skłonił się, i otworzywszy drzwi wyszedł, nim pani Van-Dick zdołała wyrzec słowo, lub dać znak aby pozostał.
Gdy już był w sieni, zatrzymał się, mówiąc do siebie:
Otóż teraz mi dobrze; poczém dodał:
Tém gorzéj, postąpiłem sobie jakem był powinien.
Niegodziwy! wołała Eufrozyna, jak zażartował ze mnie! ale nie na tém koniec panie Tristan, drogo mi przypłacisz ten mały żarcik.
I otarłszy łzy, któremi z gniewu oczy jéj zaszły, pani Van-Dick, otworzyła biórko, wyjęła papier, kałamarz, pióra i usiadła do pisania.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1204
Ta strona została przepisana.