nie; ta niepewność chwilkę tylko trwała; potém nareszcie drzwi otworzył.
Pani Van-Dick siedziała przy łóżku syna razem ze swoją przyjaciółką. Nie mogła wstrzymać wybiegu krwi na twarz, ujrzawszy Tristana.
— Czego pan żądasz? zapytała się.
— Najpierwéj, przyszedłem dowiedzieć się o zdrowie dziecięcia.
— Zdrowe jest, odpowiedziała.
Wyrazy te: zdrowe jest, tym tonem wymówione były, jakby chciano, aby się Tristan domyślił, że teraz kiedy już wie co chciał wiedzieć, może odejść.
— Zdrowe jest? zapytał Tristan.
— Tak jest panie.
— W takim razie, chciałbym dać mu lekcyę dzisiaj.
— A któż panu kazał przychodzić tutaj?
Tristan aż po uszy zaczerwienił się na tę niegrzeczność, z zimną krwią jednak odpowiedział:
— Nikt pani, bo nikt tutaj nie ma prawa mi rozkazywać; pan Van-Dick tylko, który zdaje mi się być ojcem dziecięcia, prosił mnie, abym od dzisiaj rozpocął z nim nauki.
— Niech pan powie panu Van-Dick, żem się temu oparła.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1240
Ta strona została przepisana.