— Kochana pani Van-Dick, cóż ci się takiego wydarzyło?
— Zaraz zobaczysz: najpierwéj wiedziéc ci trzeba, że w czasie twojéj niebytności, nowe się rzeczy wydarzyły.
— Cóż takiego?
— Wiesz, że mój mąż podróżował, boś go widziała w Medyolanie; ta myśl porzucenia mnie, zajęcia się podróżą, którą zaledwie powziął zamiar zaraz i wykonał, nie zważając czy mnie tém zmartwi, to już jest jedno złe. Lecz teraz wystaw sobie, że daleko gorsza rzecz nastąpiła.
— Doprawdy?
— Pan Van-Dick, rozkochał się w jakimciś człowieku znalezionym na drodze, ale do tego stopnia, że go przywiózł do domu, umieścił go w nim jak jaką z rodziny osobę, a tymczasem, ten człowiek, zakłóca całą spokojność domową.
— Co téż to za dziwna myśl!
— Słuchaj, to jeszcze nie dosyć: ten człowiek młody, wytworny i dosyć piękny bo to mu przyznać muszę, chociaż wprawdzie ma wyraz twarzy mdły i nic nie znaczący, powziął ku mnie miłość, i ośmielił się mi ją wyznać.
— I cóż ci to szkodzi?
— Powiedziałam to memu mężowi.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1257
Ta strona została przepisana.