Ta strona została przepisana.
I.
Nazajutrz, o godzinie szóstéj rano, pojazd zaprzężony dwoma pysznemi gniademi końmi, stał przed gankiem domu pana Mametyna, a Ludwika w ślicznym letnim stroju, wsiadła do niego, w chwili, gdy jéj mąż wymawiał: „do jutra“ i udawał się w stronę w któréj był dom pana Van Dicka.
Doktór znalazł kupca w ogrodzie.
Pan Van-Dick, wyszedł do doktora z wyciągnionemi doń rękoma: