— Jakto jéj? — Ale tak, jéj saméj.
— To waryatka?
— Ja. dla tego do ciebie przybyłem.
— Nic nie rozumiem, doprawdy.
— Wiesz przecie ile cię kocham, jak ci dobrze życzę, i chcę szczęścia twego.
— To téż jestem szczęśliwy, szczególniéj wtenczas jak cię widzę.
— Ależ twoja żona?
— Żona mnie także uszczęśliwia, bo jéj nie widuję.
— To żart.
— Wcale nie.
— Ależ, w krótkości mówiąc, ja przybywam, tutaj żeby cię z kłopotu wybawić.
— No! ciekawym jak się chcesz wziąść do tego.
— Ten pan Tristan, różni cię z twoją żoną.
— Prawda, że tak się robi.
— To być nie powinno.
— Czy tak ci się zdaje?
— Zawsze przecie byłoby lepiéj, aby takie poróżnienia nie miały miejsca.
— Może być, że to byłoby lepiéj.
— Skoro raz nie byłoby go w domu, żona-by się nawróciła ku tobie.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1288
Ta strona została przepisana.