ny z zapytaniem, czy odwiedziny jego przyjąć zechce, ta odpowiedziała: że czeka na niego.
— No! widzisz pan co ja znosić muszę; stan podobny trwać długo nie może; wyrzekła do doktora Eufrozyna, zaledwie gdy ten drzwi do jéj pokoju otworzył.
— Uspokój się pani, uspokój.
— Ależ, bo pan nie wiesz, co to za człowiek!
— On mi się wydał, bardzo przyzwoity.
— Zwiodłeś się pan; to gatunek włóczęgi, którego mój mąż spotkawszy na drodze zagarnął do siebie; jest to człowiek spekulujący na pana Van-Dicka; czyhający aby mego męża mógł w czém podejść, nieumiejący nic i nie będący wstanie czego kolwiek nauczyć mego syna; prawdziwie, to jest człowiek, który ani swego ogniska, ani kąta własnego nigdzie nie ma.
— No! kochana pani Van-Dick, za nadto w złém świetle wystawiasz go sobie; rozmawiałem z nim i znalazłem że jest odznaczającym się i zajmującym człowiekiem. Ja nie wiem, czém on względem ciebie zawinił, lecz podług mnie, zdaje mi się, że pan Van-Dick, nie mógł lepszego nauczyciela dla syna swego znaleść.
— Jakże, i ciągle trwa w przedsięwzięciu zatrzymania go w domu?
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1296
Ta strona została przepisana.