— Od kiedy się obudziłeś?
— Od początku, a pan biedny panie Van-Dick, dawno nie spisz?
— Ja także od początku.
— Była w tém: „ja także“ boleść tak komiczna, że Tristan nie mógł się wstrzymać od śmiechu.
— Jak ci się zdaje, czy to tak długo trwać będzie? zapytał pan Van-Dick.
— Obawiam się że długo pewnie.
— A to będzie wesoło!
— Panie Van-Dick!
— Hę?
— Przychodzi mi myśl jedna!
— Oh! powiedz ją, to właśnie chwila żeby myśli przychodziły!
— Żebyśmy też poszli spać do hotelu?
— Już jest północ, a zresztą, ja na biedę, znany tu jestem za wiele.
— To prawda! — Czy nie masz nad tę lopszéj myśli?
— Oh nie mam.
— A no! widzę że jesteś szacownym człowiekiem w nieszczęściu.
Pani Van-Dick domyśliwszy się, że pewnie do téj chwili, już jéj antagoniści plac opuścili,
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1312
Ta strona została przepisana.