Doktór ściskał temu rękę, tamtę w czoło całował, a w tym pocałunku, w tem uściśnieniu ręki, wszystko było powiedziane cośmy dopiero co czytelnikom nadmienili.
O godzinie dziesiątéj, rozchodzili się wszyscy.
Ludwika wracała do swego pokoju, a pan Mametyn do swego; Tristan zaś wracał do swego malutkiego domku.
Nie zpalał ani świecy, ani lampy; siadał przy oknie, przypatrywał się wspaniałemu ustrojonemu gwiazdami sklepieniu niebieskiemu, w przepysznych nocach letnich, a kiedy niekiedy czysty dźwięczny głos, więcéj rozweselający niż pociecha niespodziana, odzywał się w téj uroczystéj ciszy i rozkosznie harmonią swoją kołysał myśli jego.
Potém głos się uciszał, a cień biały ukazywał się w oknie, w którém wzrok Tristana wiecznie był utkwiony: ten cień przybliżał rękę do ust i w milczeniu przesyłał dobranoc swemu sąsiadowi; potém zamykało się okno i przez niejaki czas światło migało się za firanką; serce i głowa Tristana, napełniały się rozmaitemi uczuciami i myślami; duszą ścigał ten promień światła, przemieniony teraz dla niego w najświetniejszą gwiazdę. Nigdy nie zamknął okna
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1379
Ta strona została przepisana.