cznéj wprawdzie zgryzoty, ale zawsze bardzo bolesnéj i niepodobnéj do pokonania.
— Biedny przyjacielu! niepocieszony jestem że ci to wszystko pan Van-Dick rozpowiedział, gdyż wołałbym był dostać od ciebie pchnięcie szpadą, niż widziéć cię tyle nieszczęśliwym.
— O! ja się muszę uleczyć z téj nieszczęsnéj namiętności, i najpierwéj zacznę od tego, dodał Willem ze łzą w oku, która mu potém spadła po licach, zacznę od tego, że póki życia mego, nie ujrzę więcej téj kobiety.
— A jakże dokażesz tego, zostając ciągle w domu pana Van-Dicka?
— O! nie pozostanę dłużéj u niego, nadto wielebym cierpiał.
— Cóż z sobą poczniesz?
— Sam nie wiem.
— Wybacz mi że się pytam. mój drogi Willemie, lecz powiedz mi czy możesz mieć zkąd inąd jakie utrzymanie? albo gdzie indziéj równie dobre miejsce?
— Tak jest, mam maleńki dochód z którego będę mógł życie moje utrzymać.
— Biedny mój przyjacielu! czy niechciałbyś jednéj rzeczy?
— Jakiéj? powiedz mi.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/1387
Ta strona została przepisana.