dny aniele! pamiętasz długie nasze rozmowy wieczorne, przy matce mojéj, która już śpi snem wiecznym, snem, jakim ja wkrótce zasnę, lecz ona patrzała na zbliżającą się śmierć bez obawy, bo przepędziła życie bez najmniejszego wyrzutu sumienia. O! gdybym sam tylko przynajmniéj cierpiał, gdybym nie spoił z życiem mojém, innego niewinnego życia, nieodpowiedzialnego za błędy, które Bóg mnie wyrzucać może będzie, a za które ty wspólnie ze mną karę znosisz, — oh! to bym żył, tak żyłbym. Lecz ty Ludwiko! ty piękna, młoda, bogata nadzieją przyszłości i miłości, stworzona dla świata, któren ledwie zaznałaś a już porzucić musisz; — mimo twego powierzchownego poddania się, ty cierpisz, mimo twej uśmiechającéj się twarzy, ty płaczesz — i to są te łzy boleści, co mi sen odebrały i do teraźniejszego przyprowadziły stanu; — ja wiem ile nędza nasza upokarza cię, ja wiem, że w czasie kiedy ja szukam zarobku, który by nam na chléb przynajmniéj wystarczył, tobie nikczemne podają propozycje, których nie wyjawiasz, chcąc mi jednéj więcéj oszczędzić boleści — a więc słuchaj Ludwiko! dziecię moję! chcę umrzéć, bo śmierć moja bę-
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/15
Ta strona została skorygowana.