powoziciel, widząc że zamyślony i nieruchomy stoję przed nim.
— „Do rzeki odpowiedziałem.
„Woźnica z zadziwieniem spojrzał na mnie.
— „Jak pan mówi?
„To jego wahanie w dogodzeniu mi i niezrozumienie mojéj odpowiedzi, dwie myśli mi nasunęło: piérwsza, że gdybym mu drugi raz to samo odpowiedział, ten człowiek, mogący uważać rozpacz moją, mógłby zgadnąć po co ja tam chcę jechać; druga, że w czasie kiedy byłem w Saint-Mandé, list od Karoliny mógł do mnie nadejść.
— „Na ulicę Hanowerską, powtórzyłem woźnicy, i to prędko.
„Przybył na ulicę Hanowerską tak prędko jak tylko mógł.
„Żaden list jednak nie nadszedł.
„Gorzko się uśmiechnąłem i dałem mu za przejażdżkę wszystkie pieniądze jakie przy sobie miałem. Poczciwy człowiek nie zrozumiał mojéj hojności, a ja robiłem go spadkobiercą moim; bo jeżeli nie był ostatnim moim przyjacielem, był przynajmniéj ostatnim z rodzaju ludzkiego, z którym, podług wszelkiego podobieństwa, ostatnie zamieniłem słowa.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/163
Ta strona została przepisana.