Ta strona została przepisana.
— Zatem pan przyjmujesz?
— Nie pani, nie mogę.
— Ależ pan wyszukasz Ludwikę, będziesz z nią razem tu mieszkał, ja wam zawadzać nie będę bo wyjeżdżam.
— Pani jedziesz?
— Tak jest.
— Może pani dla tego wyjeżdżasz, aby mi ten dom zostawić?
— Oh mój Boże! wcale nie. Kiedym pana umierającego znalazła, byłam właśnie w drodze, w celu odbycia podróży.
— I pani spóźniłaś podróż dla mnie?
— Tak jest.
— Przypominam sobie, że w chwili kiedy się miałem zastrzelić, ujrzałem nadchodzący pojazd, czy to był pani?
— Tak jest; z mojéj, strony słyszałam naprzód jeden wystrzał, potém drugi i na ten czas wysiadłam z powozu.
— Dwa wystrzały! wyjęknął Tristan blednąc.
— Cóż to panu?
— Bo zabiłem człowieka!
— Więc to był pojedynek?
— Nie.