Ta strona została przepisana.
ny, życie z mojém spojone, zostawiłbym jéj więcéj niż nędzę, bo wstyd wieczny i hańbę!
— Słuchaj no mnie! możeby był sposób zaradzenia wszystkiemu.
— Jakiż to sposób?
— Ujechać!
— Ujechać?
— Tak jest.
— Jakim sposobem?
— Ze mną.
— Z tobą pani?
— A pewnie.
— Lecz do wyjazdu potrzebuję mieć paszport, a dla dostania go muszę wyjawić moje nazwisko.
— To niepotrzebne.
— jakżeż zrobić?
— Słuchaj mnie: w wielkich kłopotach życia trzeba się chwytać wszystkich jakie tylko być moga sposobów dla wydobycia się z biedy. Czy uważasz co mówię?
— Uważam.
— Kiedym się spotkała z panem, byłam już w drodze, i na paszporcie moim wymieniono, że podróżuję z kamerdynerem.
— No cóż tedy?
— Nie rozumiesz mnie pan?