Wkrótce potém przynieśli Tristanowi nie tylko to co mu na jedne teraźniejsze ubranie potrzebném być mogło, ale i na późniéj. Ubrał się, szedł po mału bo był jeszcze słabym, i znalazł przed wejściem śliczny otwarty pojazd parą końmi zaprzężone.
— Gdzie pan chce jechać? zapytał się stangret.
— Gdzie ci się podoba, odpowiedział ranny wsiadając.
W chwili gdy ruszał pojazd. Tristan ujrzał w oknie dolnego mieszkania młodą kobiétę, uśmiechającą się do niego i żegnającą go.
Wkrótce był daleko od domu, i nie miał na co innego patrzéć tylko na drzewa, bo wszystko koło niego było milczącém i spokojném: mimowolnie myśl jego zwróciła się na te słowo; „czekam na kogoś” które wymówiła piękna wróżka, jak ją już nazywał.
— Kto to być może, ten ktoś, na którego czeka? może jaka przyjaciółka, a może podobniej do prawdy, jaki kochanek.
Tristanowi zdało się, że drugi jego wniosek jest naturalniejszy od pierwszego bo mając wspólną z biednymi ludźmi naturę, wołał więcéj wierzyć
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/297
Ta strona została przepisana.