zdradziecka jak duch złowieszczy, a jednak upajająca pociechą: tą gwiazdą była Henryka.
Czém Henryka stać się dla niego mogła, o tém Tristan nie wiedział jeszcze: jaką mogło zrządzić w życiu jego odmianę, spotkanie z nią w chwili tak stanowczéj, to spoczywało także, pod zasłoną ledwie uchyloną przyszłości.
Tyle tylko, że jak w cieniu wieczornym, domyśléć się można, że za chrapowatemi i nie płodnemi górami, istnieje kraj jakiś, jak w czasie burzy, ukaże się czasem czysty lazurowy przestwór nieba, tak i Tristan uczuwał cóś nowego, nieznanego, pełnego słodyczy i okrucieństwa razem, zbliżającego się do siebie, i zatopiony w ponurych rozmyślaniach o przeszłości, przyszłości oczekiwał.
Nadszedł wieczór, ta przyszłość dni wszystkich, ciemny dla jednych, uśmiechający się dla drugich, a tak nieodgadniony jak przyszłość życia całego.
Podczas przeprzegu koni Tristan zszedł z kozła i z uszanowaniem przybliżył się do drzwiczek.
— Pani nie rozkaże czego?
— Pani jest bardzo bojaźliwa, odrzekła Henryka: boi się złudzie strachów, rozmaitych
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/313
Ta strona została przepisana.