nie zastanawiając się, że czemprędźéj odchodzi, tém prędzéj przyniosą do niego.
Przeszedł pola Elizejskie nie zwalniając kroku, minął rogatkę i wziął się na lewo koło łuku tryumfalnego gwiazdy.
Tak spiesznie szedł, że brama którą chciał się udać do lasu jeszcze nie była otwartą.
Możeby powiedziano że Trisian mógł się tak dobrze i gdzieindziéj zabić jak w lasku Bulońskiem, lecz omylono by się. Umierający mają swoje fantazje, Tristan w marzeniach swoich o nicości, powiedział sobie, że się zabije w gęstwinie zielonéj, u stóp gęstego rozłożystego dębu, przy miłym śpiewie ptasząt, budzących się ciepłym wschodem słońca. Jak widać miał taką chimerę w konaniu, takie dziwactwo w swoim samobójstwie.
Usiadł na burcie rowu, czekając aż bramę otworzą — i zaczął rozmyślać. O czém? Bóg to wie. O Ludwice najpewniéj. To tylko możemy powiedzieć, że często w stronę Paryża obracał głowę: i sądząc po wyrazie oczu jego, możnaby było wnosić, że chciałby się wrócić.
Jednakże raz, oczy jego zamiast na Paryż
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/45
Ta strona została przepisana.