słowem: przyszłość to on, a teraźniejszość to ja.
Mówiąc to, Henryka wyciągnęła z kieszeni worek z pieniędzmi, który z rąk jéj, przeszedł w ręce starca.
— Ależ dodał służący, wziąwszy worek, czy życie mego pana w czasie tego snu nie będzie wystawione na niebezpieczeństwo? bo gdyby broń Boże co złego nastąpiło, to nie panią by oskarżali, tylko mnie.
— Bądź spokojny, odrzekła z uśmiechem Henryka: my za wszystko odpowiemy, nieprawdaż Doktorze?
— Pewnie, odpowiedział Tristan.
— A więc pani, mówił stary służący, posłusznym ci jestem, lecz jeżeli po obudzeniu się, mój pan będzie się gniewał na mnie, niech pani złaski swojéj powie, że to nie moja wina, i że uległem dopiero po natarczywem naleganiu na mnie.
— Tak jest, dodam jeszcze żem natarczywość powtarzała, przerwała Henryka, dobywając drugiego worka jakby bliźniaka pierwszego, i dając go służącemu.
— Ależ co państwo z sobą zrobią, od téj chwili aż do czasu nim sen nastąpi?
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/465
Ta strona została przepisana.