kochać, tém bardziéj téż Henryka, kobieta pełna wykwintnego gustu, tak dowcipna, wytworna! Pomyśl, że ona całe życie, słowo w słowo ma opowiedziane tego nieboraka, wie że ma fałszywe zęby, i codzień śmieje się z niego. Nie! nie mój kochany, z téj strony nie ma żadnego niebezpieczeństwa, bądź o mnie spokojny. Henryka nie zdolna popełnić takiéj niewdzięczności. I Tristan pewnie poróżniłby się z nami, dawszy nam pierwéj naukę o sercu ludzkiém.
Co do nas, bylibyśmy się z grzecznością odwrócili od niego, mówiąc sobie samym: „nie zna ani mężczyzn, ani kobiet, ot, naiwnie sobie szczęśliwy!“
Ale nas tam nie było: i dla tego nie udał się do nas, tylko do Henryka.
— Mój Henryku! co téż to mogło się zrobić Henryce?
— Nie wiem, odpowiedział przyjaciel.
— Ależ może opowiada ci rzeczy, których nie śmie mnie mówić?
Oh! wcale nie, zkądby jéj przyszło takie do mni ezaufanie.
.
— Ztąd, że po całych godzinach z tobą rozmawia.