wał, byłbyś sani wpadł prosto na moją szpadę i przebił się, a powiedzianoby wówczas jeszcze żem cię zabił, nie trzeba popełniać takich nieroztropności.
Tristan pienił się; jeżeli kilka dni temu, śmiał się z Henryka, ten z kolei okrutnie mścił się nad nim, tą piekielną zimną krwią, przeciwko któréj nie poradzić nie można było. Rzeczywiście, zdawał się być posągiem na śrubach tak ruchy jego szybkie jak myśl, odwracały wszystkie natarcia Tristana z siłą i przestraszającą szybkością: już ze dwadzieścia razy mógł go był zabić, lecz zdawało się że robił sobie igraszkę z bezsilnéj złości Tristana, roztrącającéj się o jego szpadę. To trwało z kwadrans: w końcu którego Henryk rzekł do Tristana:
Czy masz już dosyć?
— Baczność panie! baczność! odpowiedział Tristan.
— Ależ kiedy to już zaczyna być utrudzającém; nie zadajesz mi prostych razów: upierasz się, a wiesz przecie że mnie nie dosięgniesz i nie dotkniesz, bo to tylko wolno pani Lindsay, no pozwól mi trochę posiedziéć!
— Ależ! panie! panie! wył prawie Tristan nie posiadając się, i w największéj furij rzucił się
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/566
Ta strona została przepisana.