jakby cieniu od przechodzącego, i to jeszcze jakby ten przechodzący miał chęć aby go postrzeżono, bo szedł i powracał miarowym krokiem jak duch w Hamlecie. Jednakże Tristan nieporuszył łokci swoich, opartych o kolana, ani głowy opartéj o ręce, i zdawało mu się, że nareszcie cień zniknął, co było grubą pomyłką, bo człowiek od którego cień padał, znudziwszy się chodzić prosto przed siebie: i wracać się, okrążył Tristana, i tak jak Aleksander przed Djogenesem, umieścił się między słońcem a Tristanem. Tym razem, rozmyślający oczywiście domyślił się, że cień chciał aby do mego zagadano, albo sam zagadać sobie do Tristana życzył, bo dość długo nieruchomie zasłaniał słońce które, jak powiedzieliśmy spokojnie wysuwało się z łoża swoich obłoków, Tristan nie chciał już dłużéj sprzeciwiać się cieniowi, który w istocie mógł być jaką wróżką. Podniósł głowę i zobaczył:
Wystawcie sobie maluczkiego jegomości, udarowanego pięćdziesiąt letniém wiekiem, ubranego jak stryjaszkowie i wujaszkowie w oporach komicznych, i ukrywającego w kamizelce białéj z dużemi kieszonkami niedy
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/573
Ta strona została przepisana.