dzo dziewczynę, bardzo wytworną, z dowcipną fizognomią, prawdziwą Marysię lub Marcysię z czasów Ludwika piętnastego.
— Dzień dobry Rozetto, wymówił młody człowiek, czy mogę wejść?
— Można panie Baronie, moja pani jest na balkonie.
Baron poszedł daléj, otworzył jedno okno od salonu, i po cichu zbliżył się do śpiewaczki, która oparłszy głowę na ręku, zdawała się głęboko rozmyślać; nieśmiałe przytknął usta do splotów kruczych Lei i pocałował je; na ten pocałunek, młoda kobiéta z przestrachem prawie odwróciła głowę i poznając młodego człowieka:
— Ah! to ty Edwardzie? zawoła z przerażeniem, które chciała przemienić w zachwycenie, a co ledwie było można nazwać grzecznością.
Tak! to ja; czy to cię dziwi?
— Wcale nie, czekałam na ciebie.
— I to pewnie na mnie czekałaś z taką uprzejmością?
— Naturalnie. Lecz ty byłeś skorszy niżeli uwaga moja, tak, że nie widziałam przyjścia twego.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/639
Ta strona została przepisana.