Edward skłonił się, słowa nie wymówiwszy, i wyszedł.
Lea, zostawszy samą, z uśmiechem któregoby sama wytłomaczyć przyczyny nie umiała, położyła klucz na kominie wymawiając: „Przecie!” Edward przechodząc koło buduaru, cichym głosem zawołał na służącą:
— Rozetto!
— Co pan Baron, żąda?
— Czy zawsze jesteś powiernicą pani?
— Zawsze.
— Czy zawsze się mną opiekujesz? zapytał spuszczając w jéj rękę kilka sztuk złota.
— Zawsze panie baronie.
— Czy nie wiesz co jéj jest dzisiejszego wieczora?
— Nie wiem.
— Czy przychodzi kto taki, któregoś jeszcze nigdy nie widziała?
— Nikt a nikt.
— Dobrze. Staraj się dzisiaj wywiedziéć co za zarzuty ma przeciw mnie, a jutro rano przyjdź mi powiedziéć prawdę, jakąkolwiek ta dla mnie będzie.
— Dobrze panie baronie.
— Rachuję na ciebie.
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/646
Ta strona została przepisana.