— Jakaż to rzecz?
— To jest, że się mogą obydwa zabić.
— Ah! to, takie szczęście które się nigdy nie zdarza; nie trzeba nawet myśléć o nim.
— No! no! widzę że Edward dobrze zrobił powierzając ci swoje interesu serdeczne, odpowiedziała śmiejąc się Lea.
— No! ale w końcu cóż mu powiem?
— Poszukaj w swojéj głowie, i wymyśl co dorzecznego.
— Trzeba mu poiedziéć rzeczy któreby były podobne do prawdy, żeby im mógł uwierzyć: Trzeba mu przecież coś dać za jego pieniądze.
— I to najmniéj ważne.
— Powiem mu, że go pani zawsze kochasz.
— No jeżeli koniecznie chcesz...
— I że go pani czeka, jak zwyczajnie wieczorem.
— Nie!tego nie mów, nawet zabraniam ci abyś mu otwierała gdyby przyszedł.
— A on ma klucz przecie.
— Mylisz się, oto jest klucz.
— A gdybym leż ukradła go pani, i jemu zaniosła?
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/651
Ta strona została przepisana.