Ta strona została przepisana.
— A odkąd?
— Od chwili, kiedym tego o którym ci mówię, oddaliła od siebie.
— A od kiedy go pani oddaliłaś?
— Odtąd jak kocham innego, odrzekła Lea śmiejąc się; i unikając tym sposobem od wymienienia daty.
— A jednakże pani nie sama wyszłaś od siebie.
— Toś mnie pan widział wychodzącą?
— Tak jest, widziałem.
— Pan przechodziłeś?
— Nie, czekałem.
— Czego?
— Żebyś pani wyszła.
— A to na co?
— Dla tego, że nie pojmując większego szczęścia, nadto, które czuję jak ciebie widzę, staram się o niego, jak najczęściéj tylko mogę. Widzisz pani że jestem śmiały, wyzywając wstręt twój do tych którzy cię kochają.
Lea nie odpowiedziała nic, ale uśmiechając się, spuściła głowę.
— Więc nic chcesz mi twoich zmartwień powierzyć?