Lea zrobiła znak głową, że nie, Tristan zrobił drugi znak, który jakby mówił: „ah! pojmuje tedy twój smutek.” Lea westchnęła, Tristan także westchnął, co zrobiło, że usłyszéć było można, dwa fałszywe westchnienia.
— Słuchaj! wymówił tenor, dobra mi myśl przyszła:
— Jaka? powiedz prędko, bo zaczynać mają.
— Mam się zemścić, na kimsiś także.
— Na kim?
— Na dyrektorze.
— Dla czego?
— Wiesz jak mnie źle karmi.
— Tak, wiem.
— No, więc zemściemy się oboje, ty za smutek i samotność, ja za moją lichą strawę, wieczerzajmy dzisiejszego wieczoru razem.
— To prawda; że myśl dobra, jest jednakże jedno nieszczęście.
— Jakież?
— Takie: że pomimo doskonałéj twojéj konvbinacyi, ta nie da się przywieść do skutku.
— Dlaczego?
— Bo właśnie dzisiejszego wieczora, nie ma u mnie samotności.
— A do djabła! jest jeszcze jeden sposób!
— Doprawdy! jaki?
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/707
Ta strona została przepisana.