Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/730

Ta strona została przepisana.

— Nie odpowiadała.
— To prawda że nie bardzo głośno jéj wołałam, z bojaźni aby moja matka nie usłyszała, bo jakem ci już powiedziała, nie lubiła naszéj sąsiadki, pewnie dlatego, że biedna kobieta lepiéj się od nas miała.
— Patrzyłam przez dziurkę od klucza, ale nikogo w pokoju nie dojrzałam. Albo więc matka Toussaint wyszła a ja tego nie słyszałam, albo też spała jeszcze. Lecz wyjść nie mogła, bo klucz znajdował się we drzwiach.
— Wołałam jéj jeszcze, to samo było milczenie. Wtedy ogarnął mnie strach, strach instynktowy bez żadnego rozumowania: nie śmiałam się ruszyć. Na ostatek ni eśmiało wzięłam ręką za klucz, zakręciłam, otworzyłam i głowę przez otwarte drzwi włożyłam.
— Matko Toussaint! z cicha wymówiłam, wejść nie śmiejąc.
— Posłyszałam za całą odpowiedź jakby jęk głuchy, i dojrzałam słaby ruch głowy na poduszce.
— Weszłam więc ze wszystkim.
— Biedna kobieta leżała na dawnem posłaniu, a łzy po jéj zmarszczonéj twarzy spadały. Jednakże postrzegłszy mnie, niby uśmiech jakiś ożywił jéj twarz, lecz tak prędko znikł, jak te pro-