przed wielkim drzewem które mu już raz tak wiele było pomocném. Pomyślał sobie, że mógłby się ukryć na niém. Rozwaga i zimna krew zaczęły mu po trochu wracać, wziął więc chustkę od nosa i rzucił ją pod murem, wrócił potém do drzewa i zaczął się na nie wdrapywać, z tą samą zręcznością jak pierwéj gdy był zmuszony spuszczać się z niego.
Drzewo było zagęszczone gałęziami, noc była ciemna, schronienie więc wcale było dobie.
Ci co Tristana szukali, weszli małą furtką, widział ich zbliżających się, serce mu tak biło i skakało, jak czasem bije i rzuca się podróżnemu schronionemu także na drzewie, gdy widzi zbliżającego się niedźwiedzia.
Szukali go wszędzie, lecz naturalnie, nie w tém miejscu gdzie się znajdował; i właśnie ten poczciwy impresario szukając i patrząc czy go nie znajdzie koło muru, znalazł chustkę jego, którą Tristan naumyślnie dla odwrócenia ich uwagi w inną stronę, sam pod mur rzucił.
— Panowie! zawołał, umknął już szczęśliwie.
— Którędy? wymówili inni, zbliżając się.
— Tędy.
— Jakże to pan wiedzieć możesz?
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/923
Ta strona została przepisana.