— Tak mówią.
— Malowniczy, niepospolity, osobliwszy.
— Tak zapewniają. Zdaje się, że pan bardzo Holandyą kochasz?
— Bardzo! panie bardzo! zawsze się kocha miejsce gdzie się rodziło, kocha się swoje nawyknienia, rodzinę, bogactwo.
— Oto człowiek szczęśliwy! pomyślał sobie Tristan, westchnąwszy głęboko. I podparł się łokciem w swoim kątku, pod czas gdy pan Van-Diek wyciągnął z kieszeni żurnal francuzki i przygotowywał się go czytać, a na przygotowanie zażył bardzo głośno dobrą szczypię tabaki.
Pan Van-Diek rozwinął swój żurnal i nie postrzegł się że mu z niego list wypadł.
Tristan list podniósł i oddał go swemu sąsiadowi.
— Gubisz pan ten papier, odezwał się.
— Bardzo przepraszam żeś się pan trudził.
Holender uśmiechnął się poznając pismo na liście.
— To list od mojéj żony, wyrzekł.
Tristan zrobił głową i oczyma znak taki, który dałby się wytłomaczyć na podobne słowa „ah! to pan jesteś żonatym! winszuję panu”
Strona:PL A Dumas Przygody czterech kobiet i jednej papugi.djvu/973
Ta strona została przepisana.