— Ech, powiado kiepsko. Trzy razy djabła osukołem, ale tero to nie wiem, jak bedzie, bo sie chce ze mnom dropać: kto kogo lepiej zadropie, ten wygroł.
Baba se krzyne pomyślała i pado tak:
— Nie boj się, juz bedzie dobrze. Tak zacena z tom świniom sie bawić, umyła jom, ucesała, zawiónzała ji paciorecki na syji i cięgiem ino do nie godała:
— Córecko moja kochana! dziecko moje lube! — a świnia ino: chruń, chruń.
A djabeł bez ten tydzień chłopa śpiegował, co tyz bedzie robił i cudowoł sie, ze majom takom córkę i ze ta baba tak ją straśnie lubi.
Wyseł tydzień, djabeł przylatuje z piekła, pazury sobie dobrze wywecowoł, na piekielnym kamieniu i wchodzi do izby.
A tu w izbie lament okropny, świnia lezy z ospłatanym kałdonem, bebechy wszyćkie na wierchu, a baba lezy wele ni, nogami wierzgo i kudły ze łba drze i wrzescy:
— A rozbójnik! córke mi zamordowoł. O lo Boga rety! ludzie na świecie! ratunku! o jej, jej! o lo Boga gwałtu!