— Nazywam się Maryanna de Fer — odrzekła tonem spokojnym — i towarzyszę panu aby być posłuszną.
— Posłuszeństwo nie będzie uciążliwe, gdyż wynalazłem ci hotel na bulwarze Waterloo będziesz tam zupełnie. u siebie i w najdogodniejszych warunkach komfortu, oraz high-life umieszczona. Nietrzeba się okazywać ubogą, ażeby korzystnie sprzedać drogocenne towary. Ten apartament przeznaczony na biżuterye i kosztowności. Sprzedaż obrazów będzie miała miejsce w pracowni umeblowanéj, którą wynająłem na czas nieobecności artysty, co podniesie wartość obrazów.
— Jestem gotowa, proszę iść naprzód.
— Weź przedewszystkiem tę szkatułkę, to ciężkie ale jesteś silna. Zawiera ona diamenty najczystszéj wody; będzie dosyć zajęcia przed obiadem. Nateraz zajdziesz do twojego mieszkania, gdzie złożyłem w kasetce resztę biżuteryi, od któréj jeden klucz wezmę do siebie. Po południu koléj na obrazy. Oto masz drugi klucz od kasetki.
Tak rozmawiając Robert Kodom i Maryanna przyszli do hotelu ocienionego topolami i sykomorami. Zieloność już zniknęła lecz gęste gałęzie dobrze zasłaniały front budynku, tak że wnętrze czyniły nieprzejrzystem, jak mówią anglicy. Weszli, Robert wyjął pęk kluczy z kieszeni.
— Co to znaczy? zawołała Maryanna. — Czy miałbyś pretensyą zostać moim dozorcą. Nasz układ zastrzegł tylko 15 dni najwięcéj zaś miesiąc niewoli i to złagodzonej względnem obejściem.
— Będziesz swobodną jak w Paryżu, i spodziewam się że nad dwa dni nie będę potrzebował cię dłużéj.
— Ach! spieszmy się!
— Jesteś u siebie, rzekł Kodom.
— Na jak długo? zapytała Maryanna.
— Och nie chciéj zasmakować w tém ustroniu rozkoszném, widzę że niezwyczajność ma zawsze pociąg dla ciebie. Twoje bagaże są w salonie, czy raczysz je zobaczyć?
— Dobrze, zobaczymy.
Wszystko było ustawione w największym porządku.
— Co za kostium! ach tak przypominam sobie na dziś jestem Grekiem.
Otworzyła jeden kufer bez wahania i wyjęła z niego przepyszny kaftan obszyty futrem. Następnie przeszła do ubocznego pokoju, zkąd po kilku minutach wróciwszy, przedstawiła się w przepysznym stroju, z puginałem u boku i w giloszowanym pasie, mając czapeczkę aksamitną na głowie, niby cały budynek koronującą.
— Ależ to jest zadziwiającem! zawołał Kodom. — Nie miałaś tyle czasu aby przebyć morze i powrócić.
— Patrz jacy to jesteśmy!.. odrzekła, — przeglądając się z przyjemnością w czterech lustrach pokoju.
— Załowaćbym musiał gdyby było inaczéj.
— Nędzni pochlebcy! mruknęła Maryanna.
— Teraz do dzieła, wszystko dobrze zrozumiałaś?
Dała znak potwierdzający.
— Ach mój Boże! zapomniałem najważniejszych szczegółów.
Kodom zaczął szukać w serwecie którą trzymał pod pachą.
— Co się dotyczy diamentów, oto masz pasport księcia Dżamila, w zupełnym porządku. Wsiądźmy teraz do powozu, pojedziemy do pracowni malarskijé, gdzie znajdziesz ustawione obrazy przed południem. Jeżeli uznasz potrzebę zmienienia swéj osobistości dla tego drugiego przemysłu, dosyć będzie wskazać mi narodowość, świadectwa dostarczę na tę godzinę, którą mi wskażesz.
Pracownia była obszerna i wybornie oświeconą jak to ma miejsce tradycyjnie w kraju starych mistrzów flamandzkich, gdzie łokieć kwadratowy ziemi nie kosztuje piędziesięciu franków i gdzie materyał oraz robotnik nizką ceną, zachęcają do budowy: Ta oberża podoba mi się, będzie tu wygodnie, zostanę tu.. nuciła Maryanna na znaną melodyę.
— Niestety mamy za mało czasu, abyśmy tu długo zostawali, — zrobił uwagę Kodom, który nie spuszczał z oczu ani na chwilę celu w jakim przybył do Brukselli i położenia przez wypadki spowodowanego.
— To prawda, odpowiedziała Maryanna, tonem w którym przebijał się żal, iż niedługo z krainy czarów musi wrócić do rzeczywistości. Poprawiła więc czapeczkę z kokieteryą i wzięła kasetkę pod pachę.
— Daléj w drogę! zawołała z rezygnacyą.
Przy rozłączaniu się w bramie hotelu, Kodom rzekł:
— Wybaczysz mi że przed wieczorem nie mogę się z tobą widzieć. Nawet moje zatrudnienia nie dozwalają mi stać się akuratnym w naznaczonéj schadzce. Chciéj więc być tyle grzeczną i względną, żebyś mi w kilku wyrazach doniosła o biegu interesów, oraz co ci może być potrzebném. Obrazy będą już zawieszone na ścianach w czasie twoich wycieczek po śniadaniu naszem w hotelu. Zejdziemy się o siódméj godzinie dla ogólnego sprawozdania, w tym samym gabinecie gdzieśmy wczoraj obiadowali.
— Zrozumiano!
— Jesteś nieoceniona, więc do wieczora!..
— Do widzenia wieczorem.
Nie pójdziemy krok w krok za greckim Dżamilem śledzić jego wycieczki ani za bankierem Robertem Kodom. A ponieważ oba wspólnicy śmiało idą do wiadomego rezultatu, więc i my za ich przykładem będziemy śledzić tylko skutki ich usiłowań.
Około ósméj z rana rozłączyli się Kodom i Maryanna. Kodom wrócił do hotelu. Trzy paczki poczwórnie opieczętowane czekały na niego.
Nr. I. Wszystko idzie nad wszelkie spodziewanie. Pierwsza operacya ożywiła mnie dobrą nadzieją, lecz nie ukończę interesu aż na wieczór.
Nr. II. Co raz lepiej! Pierwsze objaśnienia dotyczące obrazów. Hrabia Remenhoff znajduje się w przejeździć dla osiedlenia się w Paryżu, po kilku twardych przejściach z administracyą w-jego ojczyźnie. Woli on pobyt w naszéj stoli-