Maryanna, która od wyjazdu z domu ani słowa nie wyrzekła.
Gospodarz otworzył z grzecznością drzwi i wskazał schody dość niewygodne. Dozorca już oczekiwał, według obietnicy danej Riazisowi. Był to młodzieniec około lat trzydziestu, łagodnego wejrzenia przy herkulesowej postaci,
— I cóż mój chłopcze, zapytał Riazis, — czy już przestałeś się namyślać. Czy rozważyłeś dobrze że za twą usługę, czeka cię majątek i niezależność aż do końca twojego życia.
— Już się namyśliłem panie. Rozporządzaj mną, pod jednym wszakże warunkiem, ażebyś pan nie wymagał odemnie tego, coby było przeciwnem honorowi, jak mówią u nas uczciwi ludzie.
— Wiadomo już jest, że nie żądają od pana nic poniżającego. Oddać ciasto i zostawić tej nocy drzwi otwarte, są rzeczy niewinne i nic więcej. Niepodobna upatrzyć w tem zbrodni, oprócz zobowiązującej grzeczności. Teraz jakie są pana warunki?
— Panie! to będzie gruba summa. Mój brat wyciągnął los roku zeszłego, a był ulubieńcem całej rodziny. Nasi rodzice są starcy blizko 80 letni, jesteśmy biedni, więc chłopak poszedł do wojska. Cały ciężar utrzymania rodziców spadł na mnie, pragnę im nieść pomoc, albo umrzeć. Kto u nas nie ma ziemi, to nieraz dnie przepędza o głodzie, a wstawieniem się naszego deputowanego otrzymałem posadę w Salpêtriére, oszczędności moje posyłam starym, co im ulgę przynosi. Ale ja widocznie niszczeję z tęsknoty zdala od rodziny. Otóż panie marzę o posiadaniu roli dobre korzyści dającej, nie daleko leżącej za naszą chałupą, — o tak mam ją przed oczami.
— A ile ta rola może kosztować? zapytał Kodom, któremu pilno było skończyć interes!...
— Tysiąc franków dobry panie.....
Bankier dobył pugilaresu i wyliczył piędziesiąt luidorów przed oczami biedaka, który nie śmiał dotknąć się pieniędzy.
— Weź, są twoje, — rzekła Maryanna, posuwając dukaty ku dozorcy i tym sposobem jego skrupuły przełamując.
— Teraz czy dobrze zrozumiałeś co masz do wykonania, ażeby pieniądze były słusznie twoją własnością?
— Pan cery ogorzałej, którego widziałem przedwczoraj, — a oznaczenie to stosowało się do Riazisa, powiedział, że trzeba oddać ciasto pięknej damie, przywiezionej do nas w pierwszych dniach tego miesiąca. Znam ją dobrze, ona nie chce wychodzić z pokoju, jest dumna! Jutro podczas nocy, mam zostawić drzwi od celki niezamknięte. To jest wszystko, co odemnie żądano.
— Widzicie ze wszystko przygotowałem przed waszym powrotem, — powiedział muzułmanin, nie przepominający w ważnych momentach zwrócić uwagi na swoje usługi.
— Będę pamiętał odwdzięczyć się za twe dla mnie współczucie — rzekł Kodom, — lecz przez litość, przyspieszmy nasze działanie. — Obróciwszy się następnie do dozorcy przesypującego dukaty W swej kieszeni dodał;
— Mój przyjacielu, chciej poszukać pióra, atramentu i bardzo cieńkiego papieru.
Młodzieniec z sercem pełnem wdzięczności, pobiegł wykonać zlecenie.
— Riazisie — mówił dalej bankier — nie zapomniałeś o naki?
— Bezwątpienia — odparł muzułmanin, — byłoby wielkiem niedolęztwem zapomnieć klucza, chcąc zamknięte drzwi otworzyć. Oto masz naki.
I podał Robertowi małe ciastko pozłocone.
— Tego mi właśnie potrzeba, — rzekł starzec zakochany, ważąc w ręku ciastko pasztetnicze. — Teraz idzie o to, ażeby zrobić w niem niedostrzeżony otwór i włożyć weń bilet, który mam napisać, bo nie należy przeciążać szczegółami naszego powiernika.
— Daj mi ciastko — odpowiedział Riazis. — My się znamy na nacięciach — my ludzie na Wschodzie urodzeni.
Wyjął z za pasa sztylecik pięknie oprawny i zrobił nim mały otwór niełatwy do spostrzeżenia. W tej chwili wrócił dozorca. Bankier z pośpiechem gorączkowo napisał list, który już czytelnicy znają w poprzedzającym rozdziale. Muzułmanin wsunął go w naki ze zręcznością kuglarza, potem obwinął starannie ciastko zbawcze, w resztę papieru pozostałego od napisania listu.
— Teraz kiedy wszystko dobrze pojąłeś, idź i nie zawahaj się w chwili stanowczej, rzekł surowo Kodom do oficyalisty szpitala.
— Ach panie! spełniłeś marzenie całego mojego życia! Nareszcie nasi starzy zakosztują chleba z własnej roli, na który mieli wielki apetyt przez lat 60. Jestem waszym duszą i ciałem.
— Podoba mi się ten chłopak z jego synowską miłością; — pomyślała Maryanna, nalewając mu szklankę wina.
Wypiwszy rzekł z niewzruszonem postanowieniem świadczącem, iż dotrzyma słowa jak na męzczyznę przystoi.
— To na co się narażam nie może mi grozić większą karą nad kilkumiesięczne więzienie, nic popełniłem czynu zasługującego na wyrzut sumienia. Jestem gotów i możecie mi, zaufać.
— W każdym razie więzienie jest rzeczą nieprzyjemną. Posłuchaj rady mój chłopcze, którą ci nawiasem udzielę. Nim wrócisz do zakładu, zaopatrz się w wytrych i flaszeczkę oliwy. Oddasz to naszej uwięzionej, aby przedmioty te pozostawione po jej ucieczce, świadczyły o twojej niewinności. Sądzę że jej rączka delikatna nie podołałaby tej robocie, więc jej pomożesz swoją jak się spodziewam, ale to jeszcze nie stanowi dowodu, aby ona sama nie zdobyła się na energją dla otworzenia wytrychem zamku.
— Dziękuję za radę moja dobra damo, — odrzekł dozorca, zachwycony tym pomysłem. Och! widzę że jesteście dzielni ludzie.
— A więc — przerwał Kodom odprawiając go rozkazującem skinieniem, wszystko jest ułożone i zrozumiane. Jak najrychlej trzeba doręczyć ciastko, a jutro w nocy drzwi mają być od celki otwarte.
Młodzieniec zrobił znak potwierdzający.
— Idź mój przyjacielu.
— Już wielki czas abym ztąd wyszedł, zauważył dozorca, — za chwilę robotnicy pracujący w naszym zakładzie, przyjdą po obiedzie pić swo-