Strona:PL A Scholl Najnowsze tajemnice Paryża.djvu/34

Ta strona została przepisana.

W téj chwili zbliżyła się do baronowéj panna Charmeney.
— Czy to prawda rzekła, że tego wieczora spodziewasz się pani magnetyzera, o którym od kilku dni wszyscy mówią?
— Tak droga kochanko, kawaler de Pulnitz w krótce zapewne nadejdzie.
— Co za miła niespodzianka! powiadają o nim że jest prawdziwym czarodziejem!
— Godnym następcę w prostéj linii Cagliostra: robi cuda i nie za długo będziemy mieli tego próbkę.
— Jak pani sądzisz, czy magnetyzerowie są szarlatanami?
Adryan Saulles zbliżył się do gruppy rozmawiających, gdzie się znajdowała Jadwiga i rzekł z powagą:
— Bezwątpienia natrafić można niekiedy na szarlatanów, lecz także jest pewnikiem, że magnetyzm stanowi naukę wprawdzie w stanie jeszcze niezupełnie zbadanym, lecz mimo tego wydał nadzwyczajne wypadki i z czasem do świątyń akademickich przypuszczony będzie. Kawaler de Pulnitz jest nie tylko magnetyzerem, lecz zarazem medium, a do tego medium czyli jasnowidzącym z całem przekonaniem.

XXIII.
Magnetyzer.

— Czy pan wierzysz w spirytyzm? — zapytała baronowa.
— Wierzę w to, o czem własnemi oczami się przekonywam, odpowiedział oficer.
— Lecz cóż to jest naprawdę spirytyzm?
— Jest wiedzą która wierzy że duch mimo opuszczenia ciała zostaje na ziemi. Duch zachowuje swą osobistość; nie jest on jeszcze dosyć czystym, aby się wzniósł w wyższe sfery, znajduje się więc między nami, on nas widzi, chociaż go nie widziemy. Niektórzy ludzie przez życie cnotliwe i za pośrednictwem modlitwy, mogą być w komunikacyi z duchami, ztąd owe zjawiska których często nadużywają szarlatani.
— Więc w téj chwili, — zapytała panna Charmeney — na około nas...
— Tańcują duchy ludzi, którzy jak my tańcowali! wielkie damy z ubiegłych epok, które wykonywały różne robotki dla sprzedania ich na korzyść biednych. Tak jest panno Charmeney, jedne mają dla nas sympatyą, drugie usiłują obłąkać i przeszkadzać nam.
— A zatem człowiek, który popełnił zbrodnię?...
— Krok za krokiem ścigany jest przez widmo swéj ofiary i kto wie, czy to natrętne zjawisko nie jest tém co nazywamy wyrzutem sumienia? Pamiętam, iż widziałem w więzieniu S-t Lazare kobiétę, która zabiła swe własne dziecko...Otóż zdawało się jéj iż słyszy całą noc jęczenie dziecięcia. Wtedy zrywała się z przestrachem i z wytrzeszczonemi oczami śledziła w ciemnościach — została obłąkaną!
W czasie opowiadania p. Saulles, baronowa uczuła dreszcze ją ogarniające, śmiertelna bladość twarz jéj okryła.
— Noc!... wyjąkała z obłąkaniem — to jest rzeczywiście...noc!....
Co ci jest matko? zapytała przerażona Jadwiga.
W téj chwili służący zapowiedział: pan kawaler de Pulnitz!
Między zebranemi gośćmi nastąpiło poruszenie, wywołane przybyciem megnetyzera. Postać jego wysmukła, wystające policzki, długie i cienkie wąsy podniesione i aż do brwi sięgające, nadawały mu pozór mefistofelesa. Pod wysokiem czołem dwoje ócz bardzo małych, błyszczały jakimś ogniem elektrycznym. Może z wyrachowania, kawaler de Pulnitz przedstawił się w salonie baronowéj na kilka minut przed uderzeniem północy.
— Co nam okażesz nadzwyczajnego kawalerze? zapytał Robert Kodom.
Zegar uderzył, wydzwaniając dwunastą godzinę.
— Nie wiem jeszcze, — odpowiedział magnetyzer wodząc wzrokiem na około i zwracając się do baronowéj dodał: — czy zegar pani idzie dobrze?
— Doskonałe.
— Zatrzymam go! Kawaler de Pulnitz wyciągnął dłonie ku zegarowi: młotek który już pięć razy uderzył, spadł na dzwonek wydawszy ton niemiły bo fałszywy; usłyszano wtedy jakby coś pękło w zegarze, a obie skazówki spadły na kominek.
Ogólne przerażenie ogarnęło wszystkich, którzy przed chwilą patrzeli na magnetyzera z śmiechem.
— To cudowne! szepnął bankier.
— Przeciwnie to jest rzecz bardzo zwyczajna, odparł Pulnitz z uśmiechem, który dozwolił ujrzeć szereg zębów białych i kończastych. Mój kolega Humme medium amerykański, uznaje to doświadczenie za fraszkę.
— Ale pan obiecałeś nam posiedzenie magnetyczne.
— Bez wątpienia.
— Nie będzież panu potrzebną, jaka osoba sensytywna?
— Znajdziemy bez wątpienia kogoś w tym domu. Pomiędzy pannami jest niejedna, któréj system nerwowy i limfatyczny, bardzo może być do tego przydatny. Zresztą wkrótce się o tem dowiecie.
Kawaler de Pulnitz upatrzył jeden stolik okrągły.
— Stolik ten będzie bardzo przydatny, mówił daléj — trzy nogi, to właśnie nam potrzeba, trzy, zawsze trzy. Wszakże na trójnogu sybille kumejskie wygłaszały swe wyrocznie. Bóstwo jest potrójne, a przecież tylko jedno. Nie wiem dlaczego utworzono 4 elementa, kiedy ich jest trzy: niebo, ziemia i woda, ogień nie jest elementem, bo ziemia wydaje ogień.
Magnetyzer stawał się coraz więcéj natchionym; usta mu zsiniały, a jego wyrazy urywane świszczały mu w gardle.
— Zobaczmy — zawołał i porwawszy stolik, położył na nim swe ręce.
— Czy znajduje się w tym domu jasnowidząca?
Stolik przechylił się na stronę dwóch nóg, trzecią zaś podniesioną sztuknął raz o podłogę. To miało znaczyć: jest ich tu wiele.
Jasnowidząca najlepiéj usposobiona, czy znajduje się w salonie?
Stolik nie poruszył się.
Jest na pier wszem piętrze?
Stolik odpowiedział: tak. Kawaler Pulnitz odwróciwszy się wtedy do baronowéj powiedział:
— Racz pani baronowa wymienić wszystkie pokoje znajdujące się na pierwszém piętrze.
— Obok salonu budoar:
Magnetyzer zapytał się stolika.
— Czy w budoarze, czy w salonie?