wpół dzikich synów wierzchołków i połonin karpackich.
Najstarszy z parobków, prowodyr Semań Ruńko, przyłożył dłonie do oczu, zakrywając się w ten sposób przed jarkimi promieniami słońca i patrzył, patrzył na przybywającego wędrowca, patrzył, aż wreszcie klasnął w dłonie i zawołał radośnie:
— To Ilko! Jej Bohu Ilko! Ilko Szwabiuk wraca z hułanów!...
Żołnierz już był pomiędzy nimi. Hardo, zaledwie widocznie skłonił głową przed starymi gazdami i rzucił im na powitanie: — Jak się macie ludzie! Serdecznie uścisnął się za ręce z parobkami; a na dziewki i mołodyce rzucił płomienne spojrzenie i zawadyacko przy tem podkręcił jasny wąs.
— Zkąd Bóg prowadzi! — pytali wszyscy parobcy razem.
— Z daleka, braty, z daleka!... aż z za Krakowa, het aż z mazurskiej ziemi!...
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/012
Ta strona została skorygowana.