kurczowo ściskał niesiony kris[1] w dłoni.
Nagle stanął, ujrzał na dwieście może kroków krążącego, na łup polującego jastrząbka, w jednej chwili podniósł strzelbę do ramienia, strzał padł, kula trafiła w cel i drapieżny ptak, zataczając w powietrzu wielkie kręgi, martwy padł w dziki parów. Po tym strzale, twarz Andrija rozpogodziła się nagle.
— Tak i jemuby było! — szepnął przez zęby i ruszył spieszniej do domu.
W drzwiach chaty ujrzał żonę, która usłyszawszy strzał i ujrzawszy z daleka nadchodzącego męża, wyszła na jego spotkanie. Marika była blada i mizerna; szafirowe jej oczy były okrążone ciemną, granatową obwódką, która jeszcze podnosiła dziwną białość jej twarzy. Andrij popatrzył na nią badawczo i przenikliwie i po raz pierwszy może ujrzał jej bladość, wypieczone na policzkach rumieńce i wargi spieczone.
- ↑ Kris znaczy strzelba, sztuciec.