gałgana tego, Hryńka Dudiaka spotkałem, no i wyłajałem go za to, że pozwala swej żonie zakałę gromadzie robić, że pozwala jej publicznie z tym ladaco Szwabiukiem po karczmach się włóczyć... On coś odpowiedział....
Marika przy tych słowach męża to bladła, to ponsowiała, oddychała pospiesznie, a pierś jej podnosiła się gwałtownie, oczami jakby zawisła na ustach męża.
— A on co? — zapytała bez tchu prawie.
— Ah! Co taki dureń wie? — odrzekł niechętnie Andrij. — Zwyczajnie bydło... Powiedział, żebym swojej żony, nie jego, pilnował... Powiedział, że Szwabiuk do ciebie w zaloty posunie.
— Zasię mu! — zawołała ze straszną gwałtownością kobieta, a w głosie jej zadźwięczało coś niby zgrzyt żelaza po szkle.... Twarz jej zbladła nagle jeszcze bardziej, trupio prawie, całe ciało zesztywniało, a ręce
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/080
Ta strona została skorygowana.