Gospodarz bazaru, mały garbaty żydek, wybiegł na powitanie wójtowego syna i sam mu potrzymał konia przy zsiadaniu, później wypchnąwszy na plac przed karczmą kilka nędzniejszych koników, karego Szwabiukowego wierzchowca ulokował na ich miejscu i rzucił mu obfitą wiązkę siana za drabinę.
Zebrani parobcy okrzykiem radości witali nowoprzybyłych, i z miejsca zachęcali do rozpoczęcia pohulanki; żyd gospodarz z pewną ostentacyą ulokował za szynkwasem pełną, nie nadpoczętą beczułkę węgierskiego wina.... Usposobienie jednak Szwabiuka było dziś niezwykłe jakieś: pić nie chciał, na żarty dziewcząt i mołodyc nie odpowiadał nawet, milcząco przecisnął się przez tłum, zalegający izbę szynkową i ulokował się obok Oleksy.
Zamyślony muzyk kiwnął mu głową na powitanie, nie przerywając swej melancholijnej improwizacyi. Ilko słuchał i zamyślał się
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/099
Ta strona została skorygowana.