Odszedł i siadł obok Andrija na stole, pomrukując złowrogo.
Czas wlókł się okropnie długo; Marice zdawało się, że wiek cały minął już od przyjazdu męża; nigdy w życiu przedtem tak straszliwie długich godzin nie przeżyła. Ogarnęło ją jakieś straszne odrętwienie; jakaś martwota duchowa i bezmyślność chorobliwa.... Wszystkie wrażenia w życiu doznawane skłębiły się w chaos jakiś dziwaczny, i chaos ten otoczył ją zewsząd, napełniał ją całą.... Czuła wszystkiego po troszę, nic jednak dokładnie.... Zdawało się jej, że wie, iż stanie się coś strasznego; tak ją jednak siły opuściły, że niezdolną była nawet palcem ruszyć na zażegnanie tej okropności.... Wreszcie sama nie wiedziała: czy za jej wolą, czy bez niej stanie się ta rzecz okropna.... Podobna była swą bezsilnością do kilkodniowego dziecka, lub człowieka wielką gorączką zmożonego.
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.