i zachowywał się tak, jakby nie po raz pierwszy w życiu funkcyę taką spełniał....
Posiedział trochę, odsapnął jak by po ciężkiej pracy, później wstał, poprawił ognisko, dorzucił drew i zabrał się do oglądania zabitych przez siebie istot.... Twarz mu się przy tem zajęciu krzywiła ironicznym uśmiechem.
— Cudzej ci się zachciało — szepnął przez zęby potrącając trupa ułana. — Masz za swoje!
Mówiąc to nachylił się nad trupem, porozpinał guziki munduru i z kieszeni na piersiach wyjął pulares.... Znalazł tam dwa tysiące reńskich stuguldenowymi banknotami i świeżo wydany pasport.... Popatrzył na zdobycz z przyjemnością, pieniądze przeliczywszy schował do żelaznej skrzyni, na pasport popatrzył raz jeszcze, znał się z takimi papierami, nie raz brał je z becyrku dla siebie i towarzyszy.
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.