Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

klasy rój ucieszonych, uśmiechniętych chłopaków.
W tłumie tym, cisnącym się do wyjścia i kłębiącym się niby stado jagniąt, mieściło się w miniaturze całe społeczeństwo; różnorodne charaktery, mające w przyszłości zająć godne siebie stanowiska, były już tam gotowe, wyrobione, brakowało im tylko tego ostatniego „dotknięcia mistrza“, które na człowieka kładzie nie szkoła lecz świat i robi go — skończonym.... Byli tam przyszli artyści, uczeni, posłowie, żołnierze, zdrajcy, a nawet oszuści i inni zbrodniarze.... I cel swego życia miał już każdy z nich wytknięty i do niego dążył, wyglądając ze wszystkich stron sprzyjających okoliczności.
W największym ścisku, w samych drzwiach, górując pół ciałem po nad kłąbkiem „szkrabów“ z pierwszej klasy i siłą torując sobie drogę naprzód stanął Włodzio Dobiecki, największy elegant z szóstej klasy