— Adaś? Cóż się stało?... Zginął? Zastrzelił się?
Pytanie to rzuciła tak, jak strzela tchórz w pojedynku: strzeli z zamrużonemi oczyma, a boi się popatrzyć, czy strzał trafny lub chybiony.
— Zastrzelił się! Złowieszczo zabrzmiało w powietrzu, nawet złamana postać panny Teresy wzdrygnęła się na to słowo; oko jej żywiej zabłysło; ręce mimowolnie wykonały ożywiony znak zaprzeczenia. Równocześnie z ust szybko popłynęły słowa:
— Nie! nie! nie!... Jeszczeby też!.... Dziecko! Chrześcianin!... Nagle głos jej osłabł znowu, głowa pochyliła się na piersi i ledwie dosłyszalnym głosem szepnęła: — Jednak kto wie, czy nie gorzej się stało?... Duszę zaprzepaścił, może na zawsze. Sodoma i Gomora w moim domu.... Umrę ze wstydu.
Z wesołej do śmiechu skłonnej twarzyczki pani Heleny uleciały odrazu wszelkie
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/206
Ta strona została przepisana.