była z niej wyrobić zupełnie porządna kobieta; główny zasób swej wrodzonej zalotności byłaby zużytkowała na ciągłe przypodobywanie się mężowi, a pozostałemi resztkami obdarzałaby nie szkodliwych sąsiadów. Stało się jednak inaczej: wykwintna jej natura, zrażona brutalnemi wadami pana Hilarego, podniosła była stanowczy rokosz; po miesiącu pożycia nie miała już piękna mężatka ani jednego uśmiechu, ani jednego figielka dla znienawidzonego. Pozostał więc cały zasób wrodzonej zalotności niezużytkowany. Męczyło to ją, draźniło; do zdrowia, do życia potrzebowała podobać się komukolwiek. Zjawili się wnet wielbiciele; zajmowała się nimi po kolei z wielkim zapałem, lecz najczęściej zamiast rozkochiwać ich na śmierć w sobie, sama pogrążała się w namiętnem, choć krótkotrwałem uczuciu. Za wiele miała krwi i temperamentu na zimną, wyrachowa ną kokietkę. Pani Woynowska niebardzo się mijała z prawdą, twierdząc, że pan Hilary
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/224
Ta strona została przepisana.