dwika wychodząc na klucz, a w dodatku był do nich przytwierdzony dzwonek, któryby narobił hałasu przy każdem odemknięciu. Powrócił więc do pokoju. Zbliżył się do okna i nic tam ciekawego nie zobaczył; kląb jaśminu rosnący tuż pod samym oknem zasłaniał cały widok. Zauważy tylko wśród zieleni kilkoro drobnych ptasząt przeskakujących z gałązki na gałązkę; nieopodal od okna, ale tak ukryty, że dojrzeć go nie było można, wyspiewywał słowik czułe swe trele.
Wkrótce inne odgłosy zwróciły całą jego uwagę: z sąsiedniego buduaru dochodziły do jego ucha wyraźne szelesty jedwabnej materyi. Wreszcie drgnął cały gdy do jego uszu doleciał brzęczący jakiś metaliczny dźwięk. Domyślił się, że to stalowe „brykle” sznurówki tak zadźwięczały, uderzając o marmurową płytę stolika. Cały obraz wnętrza buduaru malował się w jego wyobraźni jasno i dokładnie.... Miał szaloną ochotę podejść
Strona:PL Abgar-Sołtan - Dobra nauczka.djvu/249
Ta strona została przepisana.