6
leźliśmy się na szerokim, nawet dla koni przystępnym płaju[1]. Obejrzałem się wówczas poza siebie i ujrzałem tuż obok ruskiego studenta; czuł on jakąś sympatyę ku mnie i szukał zawsze sposobności rozmawiania ze mną.
— Kto jest autorem wiersza, któryś pan deklamował przed chwilą? — spytałem młodzieńca.
— Juryj Fed’kowicz!... Nasz nieodżałowany kobzarz, natchniony piewca zielonej Bukowiny!... — odpowiedział student, a w głosie jego drgał smutek prawdziwy, dźwięczała szczera boleść.
— Niema go już między żyjącymi — mówił dalej — pochowano strudzonego śpiewaka w rodzinnej, bukowińskiej ziemi, w cieniu buku zielonego... Dobrze, lekko być mu tam musi, pod tą ziemią, którą kochał za życia tak serdecznie, tak namiętnie... Śpij, śpij, Synu Bojana!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Zszedłem z gór w doliny bukowińskie, a pieśń bukowińskiego barda, którą słyszałem nad Sokulską przepaścią, szła wraz ze mną, dźwięczała mi w duszy, niedawała spokoju i zmuszała do zebrania bliższych wiadomości o życiu i czynach tego nieznanego mi poety. Zacząłem więc pilnie dopytywać się o szczegóły biografii Fed’kowicza i o jego wpływ na Rusinów bukowińskich.
Pytałem zrazu tradycyi, później sięgnąłem do źródeł drukowanych; a przed mojemi oczami roztaczał się coraz szerzej piękny obraz człowieka, który poświęcił całe życie na rozbudzenie poczucia narodowego w sercach współbraci, który budził do życia plemię ugniecione przez dawne centralistyczne rządy i schizmatycki rumuński konsystorz czerniowiecki. Postać ta natchniona, występuje nadzwyczaj wyraziście na tle ponurego obrazu, jakiś blask ją otacza; osobistość Fed’kowicza ma w sobie coś z tego czaru, który unosił się w koło wielkich poetów, wielkich patryotów, wielkich bohaterów; pomimo, że pisał pokrewnym tylko językiem, wielkie podobieństwo ducha patryotycznego i smutku
- ↑ płaj — ścieżka szeroka, po której można konno przejechać.