8
„Smutno! Oh i bardzo smutno było na Bukowinie; zdawać się mogło, jakby życie narodowe i umysłowe miało zamrzeć tam na wieki.“ Tak zaczyna prof. Emilian Ogonowski — w swej książce o ruskiej literaturze — ustęp traktujący o Fed’kowiczu. Mówi to o czwartym dziesiątku naszego stulecia, o latach ucisku i despotyzmu centralistycznego, który tak się był wówczas rozpanoszył w habsburskiej monarchii. Polacy, Węgrzy, Czesi, Kroaci i Rusini, wraz nimi mieli — z woli systemu rządzącego — zapomnieć raz na zawsze o tem, o czem tradycye narodowe pamiętać im nakazywały, a mieli stać się wprost — Niemcami. Gnieciono i prześladowano brutalnie; nie uderzyła jednak wówczas jeszcze owa smutnej pamięci dla nas godzina, w której macchawielsko przewrotny pomysł miał w myśl szatańskiej zasady divide et impera, wrzucić pomiędzy dwa bratnie narody zarzewie długiej niezgody, nie powołano jeszcze natenczas do życia doktrynersko wymyślonej narodowości: austryackich Ruthenów — Polacy i Rusini dzielili wspólne losy jak dawniej, przez cały czas trwania wspólnej historyi.
W opoce tego bolesnego uśpienia, tego chorobliwego letargu, urodził się i podrósł chłopak, który miał w przyszłości naciągnąć nowe struny na opuszczoną, zakurzoną gęśl Bojanową, chłopiec, który wyrosłszy na męża, miał przy dźwięku tej nadszczerbionej liry, przypomnieć pobratymcom, że słowiańska krew w ich żyłach płynie, że liczne miliony ludu mówią takimsamym językiem jak oni, że mowa ta rozlega się na przestrzeni od nurtów Cisy po fale Dniepru i dalej, po smutne brzegi tęsknego Donu.
We wsi Storonka-Putyłów w r. 1843 urodził się nasz poeta. Ojciec jego był polskim szlachcicem, nazywał się Hordyński[1] i pochodził ze szlacheckiej osady w Samborskiem, Hordyni; Hordyńscy z powodu wielkiego roz-
- ↑ Czerniowiecki profesor p. Smal-Stockij utrzymuje, że nazwisko Fed’kowicza w urzędowych spisach brzmi: Josef Dominik Hordyński Ritter von Fed’kowicz.