12
Rozpoczęła się dla Fed’kowicza uciążliwa służba „w kamaszach.“
Duch armii i sposób traktowania żołnierzy, zmienił się od tego czasu ogromnie, wówczas jednak sama myśl służby wojskowej, rodziła przestrach w żywszych, swobodniejszych umysłach. Wskutek dawnego, tradycyjnego systemu, każdy żołnierz musiał się zmienić w manekina, w maszynę bezduszną, wykonującą ewolucye regulaminem przepisane; każdy zaś oficer dziczał w tem otoczeniu, zanikały w nim uczucia ludzkie; ze średniowiecznej rycerskości, pozostały im były srogość, brutalstwo, spaczone poczucie honoru, — cnoty zaś i zapał rycerstwa, pogubili w dziejowym pochodzie; nowy patryotyzm federacyjno-państwowy, ożywiający dziś szeregi armii, nie był się jeszcze zrodził.
Fed’kowiczowi ostrzyżono włosy i jako „rekruta“ zaliczono do czerniowieckiego, piechotnego pułku. Młody umysł poety, który w ostatnich latach pod wpływem jedynego przyjaciela i opiekuna, niemieckiego malarza, stawał się po części kosmopolitycznym, kłonił się w uwielbieniu dla niemieckiej poezyi; nagle otrzeźwił się z tej obcej naleciałości, znalazł się bowiem wśród samych rodaków, dzieci gór bukowińskich, łeginiów[1] karpackich; ich piosnki i opowieści rozbudziły w młodzieńcu na nowo przywiązanie do jego „zielonej“ Bukowiny. Stał się też wkrótce ulubieńcem całej „kompanii“, w której los mu służyć rozkazał. Wieczorem zbierali się młodzi Huculi do jednej izby i zabawiali się śpiewaniem tęsknych, „sumnych“ dum karpackich, albo słuchali opowieści o dawnych czasach. W opowieściach tych celował właśnie Fed’kowicz. Opisując (w liście do Didyckiego) tę epokę swego życia, mówi on, że opowieści zasłyszane w dzieciństwie od siostry, odzywały się w jego pamięci i sprawiły to, iż z ich pomocą zyskał serce swych towarzyszy.
Oprócz przywiązania żołnierzy, udało się Fed’kowiczowi zyskać i potężnego protektora. Kapitan dowodzący kompa-
- ↑ Łegin — parobek, mołojec.